Chciałbym, aby pacjenci wchodzący do gabinetu lekarza wiedzieli, czego od niego chcą i bezkompromisowo żądali, aby ich prowadził w pożądanym kierunku.
Josef Jonas
Candido, żegnaj – tak zapewne – z uczuciem ulgi i wolności chciałby zaśpiewać każdy, komu towarzystwo makiawelskiej istotki, przedstawionej w poprzednim numerze WŚ, dotkliwie dało się we znaki. Bywają rozstania ciągnące się miesiącami, a nawet latami – pożegnanie z bardzo przywiązanym do nas żyjątkiem do takich właśnie należy; toteż tytułowa piosenka, afirmowana dzień po dniu, ma szansę stać się przebojem co najmniej jednego sezonu.
„Rozwiązanie” – od czegoś trzeba zacząć
Zacznijmy może od „wyłuskania” przyklejonego do naszych niepełnych zębów rtęciowo-srebrnego amalgamatu – substancji, która od prawie dwustu lat powoduje kolejne fale kontrowersji, protestów i ostrzeżeń. Przede wszystkim zaś chroniczne, przeważnie niewyjaśnione problemy zdrowotne. Literatura dotycząca tego zagadnienia powoli dociera do naszego kraju. Pomijając oczywisty, toksyczny wpływ rtęci parującej nieustannie z powierzchni plomby, chcę zwrócić uwagę na tzw. pole informacyjne żywego systemu, czyli na przepływy energetyczne i związki poszczególnych narządów w naszym ciele.
Według wiedzy medycyny starochińskiej wszystkie „peryferyjne” organy ludzkiego ustroju – jak np.: oczy, uszy, migdałki, paznokcie czy poszczególne zęby są przyporządkowane głównym systemom oraz narządom wewnętrznym. Jest to jednocześnie ich
ZDROWOTNA „WIZYTÓWKA”
Toteż stan zębów – ich nagłe wykruszenie się, zapalenia miazgi i ćmiące bóle – może przekazać wiele cennych informacji dobremu diagnoście. Amalgamat tkwiący w zębach reprezentujących układ pokarmowy i narządy trawienne wywiera na nie energetyczny wpływ zwrotny. Osiągnięcia współczesnej medycyny biocybernetycznej w pełni potwierdzają te zależności.
Patologiczne wibracje – czyli zmieniona częstotliwość drgań naszych komórek, tkanek i narządów sprzyja życiu drobnoustrojów z nimi „zharmonizowanych”. Chemiczne oraz energetyczne oddziaływanie rtęci wpływa w efekcie na rozwój patologicznej, a zwłaszcza grzybiczej mikroflory, tak w bliskim otoczeniu plomby jak i w całym ustroju. W mniejszym stopniu problem dotyczy także innych metali obecnych w jamie ustnej – srebra, złota, tytanu, glinu, cynku i miedzi. Słabe prądy galwaniczne, jakie wytwarzają się pomiędzy poszczególnymi metalami (obecnymi np. w mostku, koronie i plombach), są w stanie zaburzyć pracę wielu narządów. Ślina oraz przeżute pożywienie, stając się elektrolitem, rozprowadza uwolnione jony po naszym ciele.
Nie zawsze usunięcie plomb amalgamatowych oznacza koniec rtęciowego problemu. Często sporo rtęci zdążyło zebrać się w tkance łącznej, pełniącej niezamierzoną rolę śmietnika naszego organizmu. Czasami wykrywa się skupiska rtęci w niektórych narządach. W eliminacji tego balastu mogą dopomóc odpowiednio dobrane – rtęciowe, siarkowe i srebrne preparaty homeopatyczne.
Tymi działaniami pozbawiamy Candidę części jej energetycznego zaplecza, jednocześnie wystawiając ją na wzmożony wpływ odciążonego układu obronnego. W tym miejscu należy podkreślić zastrzeżenie zamieszczone w poprzednim artykule: kobiety w stanie odmiennym nie powinny narażać organizmu – swego i dziecka – na dodatkowe, przejściowo obciążające przestrojenia energetyczne ani też na wzmożone działanie oparów rtęci uwalnianej podczas usuwania plomb.
Zamykając wątek stomatologiczny, należy wziąć pod uwagę fakt, że popsute lub obrośnięte kamieniem zęby, opuszczone dziąsła oraz niedomyte protezy skutecznie zablokują każdą antygrzybiczą kurację.
O WYBORACH I ZALEŻNOŚCIACH
Przedstawiona w poprzednim n-rze lista czynników sprzyjających rozwojowi grzybicy może dzięki naszym własnym działaniom ulec znacznemu skróceniu, a często nawet zupełnej kasacji. Nierzadko drastyczne zmiany dają się wprowadzić dzięki głębi motywacji i zrozumienia problemu. Organizm – ten wysoce złożony energetyczny system informacyjny – zdany jest na jakość naszej wiedzy o nim oraz na świadomość własnej odpowiedzialności. Znamiennym przykładem wpływu naszych wyborów na zdrowie jest zagadnienie stosowania antybiotyków.
Często strach, rutyna i pożądanie szybkich rezultatów decydują o użyciu tych środków – nawet przy objawach banalnej infekcji. Antybiotyki uratowały niejedno życie, nadwerężyły też niejedno zdrowie – a przeważnie był to główny efekt ich działania. Nowa alergologia dowodzi, że ogromny procent tzw. infekcji – szczególnie u dzieci – ma podłoże alergiczne albo alergiczno-grzybicze. Często dzieje się tak, że ukryta, latami nie rozpoznawana albo rozpoznana błędnie alergia pokarmowa „organizując” miejscowe lub rozsiane nacieki zapalne tworzy podatny grunt dla rozwoju bakterii i wirusów, a po zastosowaniu antybiotyków – dla przetrwałych i rozmnożonych drożdżaków. Efektem kolejnych kuracji antybiotykowych jest chwilowo wygaszona infekcja bakteryjna, coraz gorsza równowaga immunologiczna – a więc nasilona alergia, oraz utrwalona grzybica.
Pierwszym bodźcem pokarmowym, z jakim często nie radzi sobie niedojrzały układ odpornościowy niemowlęcia jest obce gatunkowo białko krowiego mleka. Ścianki jelit małego dziecka są celowo niezbyt szczelne i zwarte, gdyż dzięki temu może ono pozyskiwać cenne przeciwciała obecne w mleku matki i budować w ten sposób własną odporność. Jeżeli zamiast właściwego pokarmu i dobroczynnych przeciwciał do krwiobiegu trafią białkowe intruzy, organizm – przeważnie już obciążony obecnością Candidy – zaczyna reagować nadwrażliwie zarówno na obce mleko jak i na drożdżaki. Powstające nacieki alergiczne i jednoczesna impregnacja śluzówki grzybami powodują łatwość bakteryjnych zakażeń. Jednym z typowych objawów takiego łańcucha reakcji jest nawracające zapalenie ucha środkowego – rutynowo leczone antybiotykami. Karuzela zaczyna się kręcić…
Inny, często równoległy wariant grzybiczo-alergicznego scenariusza możemy zaliczyć w każdym wieku swojego życia. Oto podczas kolejnej (lub sporadycznej – za to intensywnej) kuracji antybiotykowej dochodzi do zmasowanego rozrostu Candidy, czemu towarzyszy przemiana części komórek drożdży w nitkowate, grzybiaste twory. Strzępki grzybni wrastają w ścianki jelit uszkadzając je, a przez powstałe szczeliny przedostają się do krwiobiegu niestrawione cząstki pokarmu. Układ odpornościowy rozpoznaje je jako intruzów i wystosowuje przeciw nim odpowiednie przeciwciała – organizm wchodzi w stan wojny ze swoim pożywieniem… Jednocześnie zagrzybiona, będąca w przewlekłym stanie zapalnym śluzówka jelit coraz gorzej toleruje i wchłania przeróżne składniki pokarmowe. Także enzymy bezustannie odtruwające organizm z toksyn grzybowych nie są w stanie spełniać swojej funkcji względem ubocznych produktów trawienia. Nawet niewielki niedobór enzymatyczny staje się kolejnym problemem. Krąg alergii i nietolerancji pokarmowych rozszerza się, zaczyna nam szkodzić prawie wszystko, co zjemy, a także substancje i przedmioty obecne w otaczającym nas środowisku.
O DWUTOROWOŚCI ZJAWISKA
Niezależnie od wieku, w jakim wystąpi, niemal każda alergia wziewna lub kontaktowa jest objawem wtórnym w stosunku do alergii centralnej – czyli przewlekłej, pokarmowej choroby alergicznej. Można powiedzieć, że tkwi w niej korzeniami. Alergie na pleśnie występujące powszechnie w naszym otoczeniu, a według niektórych danych stanowiące 70 – 80 % wszystkich zewnątrzpochodnych rodzajów alergii, tkwią korzeniami także w grzybicy. Tzw. reakcje krzyżowe obejmują ogromny wachlarz mikroorganizmów o budowie podobnej do Candidy. Przetrwalniki grzybów szybujące milionami w powietrzu, drożdże, pleśnie i ich enzymy używane w przemyśle spożywczym, kosmetycznym oraz w chemii gospodarczej wielu z nas bynajmniej nie ułatwiają życia. Nierzadko spotykana nadwrażliwość na kurz domowy praktycznie o wiele częściej jest reakcją na grzybki niż na roztocza obecne w tym kurzu. U dzieci z atopowym zapaleniem skóry enzymy proteolityczne wydzielane przez rozmnożoną Candidę w jelitach stymulują objawy skórne o alergicznym podłożu pokarmowym.
Dwutorowość procesu grzybiczo-alergicznego potwierdza się wyraźnie w przebiegu zdrowienia. Istnieje szereg udokumentowanych zjawisk ustępowania zaburzeń alergicznych po wyleczeniu grzybicy. Wywiady alergologiczne w kierunku alergii i nietolerancji pokarmowej oraz ankiety tzw. ekologów klinicznych dotyczące objawów kandidiazy są w treści pytań zaskakująco podobne do siebie. Różnica polega na jednostronnej interpretacji objawów przez znaczną większość przedstawicieli nurtu oficjalnego.
Powróćmy do zagadnienia odpowiedzialności za własne zdrowie. O rozległe i dalekosiężne efekty doraźnych działań pozwoli nam zatroszczyć się głęboka świadomość, iż każda terapia owocuje różnorodnymi skutkami, a środki w niej użyte pozostawiają głębokie ślady w informacyjnym polu żywego systemu. Oto istota przesłania: „Przede wszystkim nie szkodzić”.
O ELIMINACJI
Przejdźmy zatem do centralnych działań. W celu usunięcia Candidy – a przy okazji kilku innych grzybków – musimy skreślić ze swego jadłospisu zarówno pokarmy, które nas alergizują, jak i te, które żywią drożdże. W chaosie nawracających i przewlekłych objawów niełatwo jest odnaleźć alergizującą przyczynę pokarmową. Tak się przewrotnie składa, że przeważnie są to produkty szczególnie lubiane. Może się też zdarzyć, że ochronna dieta przeciwgrzybicza jednocześnie pozbawi nas głównego alergenu. Popełniając odstępstwa w trakcie pomyślnie przebiegającej kuracji, odczujemy jego „powrót” bardzo wyraźnie. W trafnej diagnozie może nam pomóc wizyta w ośrodku biofizykalnej terapii informacyjnej. Klasyczne testy alergologiczne zawodzą bowiem w odniesieniu do alergii pokarmowej – tzw. fałszywie dodatnie wyniki są efektem braku rozróżnienia utajonego nosicielstwa przeciwciał od wyrażonej objawami reakcji alergicznej, zaś fałszywie ujemne bazują jedynie na mechanizmie wąsko pojętej, tzw. klasycznej alergii.
Praktycznie nie ma człowieka, który by tolerował wszystkie spożywane produkty. Przyczyna tego zjawiska jest dość prosta – zarówno zwierzęta jak i ogromna większość nawet najbardziej „uszlachetnionych” roślin w swym programowym założeniu istnieje dla innego celu niż bycie pokarmem dla ludzi. Skuteczność ich biochemicznej i energetycznej obrony odczuwamy często na własnej skórze.
Według większości danych, trzema głównymi pokarmami powodującymi przewlekłą, często zamaskowaną chorobę alergiczną są: mleko krowie, pszenica (o zgrozo, nawet ta ekologiczna!) oraz jaja kurze. Wrodzona lub nabyta w przebiegu kandidiazy nietolerancja glutenu zawartego w ziarnach większości zbóż bywa osobnym problemem. W dalszej kolejności wymieniane są: kakao, orzeszki ziemne, pomarańcze, drożdże (wtórnie), ziemniaki, soja, sezam, seler, kawa i herbata. Bardzo ostre, choć nieczęste reakcje alergiczne powoduje mięso ryb. Ze względu na tożsamość części białek, alergii na mleko towarzyszyć może uczulenie na mięso zwierzęcia – dawcy, a alergii na jaja – taka sama reakcja po spożyciu ciała ptaka. Niekiedy alergie nakładają się, a mogą też zadziałać bardzo rzadkie alergeny. Nie rezygnując automatycznie z całej powyższej palety produktów roślinnych, weźmy pod lupę osobiście podejrzane pozycje z naszego jadłospisu. Jednocześnie podzielmy go na cztery (nomen omen) grupy pokarmowe. Po bezterminowym wyeliminowaniu jednej z nich otrzymamy
TRÓJFAZOWY PROGRAM PRZECIWGRZYBICZEJ DIETY WEGETARIAŃSKIEJ
nie uwzględniającej oczywiście osobistych alergenów pokarmowych. Program ten – jak każdy schemat – trzeba dostosować indywidualnie do własnego stanu. Restrykcje pierwszego etapu nie wszystkim będą potrzebne, za to niektórzy, posługując się tabelą zawartości węglowodanów w poszczególnych produktach, ograniczą na początku ich spożycie do 100 g dziennie.
Faza I
Co możemy jeść od teraz?
- Dowolną ilość surowych i gotowanych warzyw niskoskrobiowych, takich jak: botwina, buraki, seler naciowy i korzeniowy, szparagi, kapusta zwykła, czerwona, włoska i pekińska, cebula, szczypior, rzodkwie i rzodkiewki, pory, szpinak, pomidory, sałaty, kalarepka, kabaczki i inne dyniowate, papryka, kalafior, brokuły, ogórki, rzepa, fasolki szparagowe, świeży groszek, pietruszka, marchew, chrzan, brukiew, kiełki lucerny i wodorosty.
- Niedużą ilość węglowodanów złożonych (do 30% dziennej racji) w postaci pełnych, ugotowanych ziaren zbóż, ryżu, kaszy jaglanej i gryczanej, przaśnych podpłomyków, wafli pszenicznych lub ryżowych, bardzo ciemnych makaronów.
- Soję i drobnoziarniste, niełuskane fasolki, brązową soczewicę, makaron sojowy, domowe przetwory sojowe – mleko i świeże tofu.
- Ziarna dyni, słonecznika, kozieradki, sezam, nasiona lnu.
- Z tłuszczów: oliwę z oliwek, olej sezamowy i ostowy (krokoszowy) – oczywiście tłoczone na zimno.
- Jako przyprawy mogą nam służyć: natka pietruszki, koperek, rozcieńczony spożywczy kwas mlekowy, nieco soli, a niektórym nie zaszkodzi nieżyczliwy Candidzie czosnek.
- Zaprzysięgli laktowegetarianie mogą na tym etapie spożywać naturalny jogurt z żywymi kulturami przyjaznych bakterii lub domowe zsiadłe mleko.
- Do picia – świeża, czysta, ciepła lub chłodna woda.
Cennym dodatkiem do diety może stać się spirulina – czyli bogaty w białko, odtruwające barwniki, mikroelementy i witaminy z ogromną ilością B-12 włącznie gatunek planktonu. Część osób będzie dobrze tolerować lakcid – bakteryjny preparat na bazie laktozy.
Im więcej warzyw spożyjemy w postaci różnorodnych, dobrze pogryzionych surówek, tym lepiej oczyścimy jelita ze skupisk drożdży oraz potencjalnych pleśni. Osoby nie nawykłe do jadania surowizny mogą na początku dusić warzywa w małej ilości wody z dodatkiem oleju, stopniowo zwiększając porcję surówki. Oddzielanie posiłków surowych od gotowanych pomoże w tym przestrojeniu.
Faza II
Po 3 – 4 tygodniach spotkamy się ponownie i stopniowo z kolejną grupą przysmaków.
Są wśród nich:
- Ziemniaki, dynia właściwa, pasternak, brukselka, bakłażany, topinambur, soki z warzyw pierwszej fazy.
- Groch, bób, zielona i czerwona soczewica, średnie i grube fasole.
- Ciemne pieczywo na zakwasie, kaszka i mąka kukurydziana.
- Domowe kiszonki powstałe bez cienia pleśni.
- Orzechy laskowe, ziemne i migdały. Pasta orzechowa bez dodatków, pasta sezamowa.
- Kiełki pszeniczne i sojowe.
- Warzywny owoc awokado, melony i arbuzy. Kwaśne lub niezbyt słodkie owoce.
- Olej słonecznikowy, kukurydziany, sojowy i lniany.
- Umiarkowana ilość łagodnych przypraw. Produkty sojowe poddane fermentacji w cedrowych, mykostatycznych kadziach – miso i tamari.
- Z nabiału: domowy twaróg, sery typu gouda i edamski, prawdziwe masło. Jaja od zdrowych kur.
- Słabe herbatki ziołowe i czarne – oczywiście bez cukru, makrobiotyczna herbata kukicha.
Faza III
Po odzyskaniu równowagi mikrobiologicznej – co może nastąpić po kilku miesiącach – wypróbujmy pojedynczo każdy pokarm z tej grupy, wprowadzając kolejny składnik w kilkudniowych odstępach. W razie pogorszenia samopoczucia odstawmy go na dłużej lub zrezygnujmy z jego spożywania.
Nasze menu może rozszerzyć się o:
- Produkty zawierające drożdże: większość gatunków chleba, bułki, inne wyroby piekarnicze, buliony, chińskie sosy sojowe.
- Grzyby jadalne.
- Miód i słody naturalne, słodkie pasty owocowe.
- Kakao, karob, kawę, orzechy tropikalne i włoskie.
- Słodkie, świeże owoce – np.: banany, winogrona, czereśnie. Owoce suszone oraz soki owocowe.
- Żółte sery z fermentacji bakteryjnej oraz słodkie, wolne od „dodatków” mleko.
Czas na przedstawienie grupy IV – produktów, z którymi wypada rozstać się na zawsze. Sporadyczne spotkanie z jej pojedynczym przedstawicielem może w przyszłości ujść nam na sucho.
- Wyizolowany cukier w dowolnej postaci, zawarty w jakimkolwiek produkcie.
- Wysoko oczyszczone węglowodany złożone – np.: wyroby z bielutkiej mąki, przetworzone kaszki, biały ryż, mączka ziemniaczana.
- Sery z pleśniowej fermentacji.
- Ocet winny i spirytusowy, konserwy i marynaty octowe.
- Napoje alkoholowe – szczególnie piwo i wino.
- Produkty powiększające nieszczelność jelit: ostre przyprawy, ananas i papaya.
- Potrawy smażone.
- Rafinowane i uwodornione oleje roślinne (twarde margaryny).
- Wszystkie produkty o wysokim stopniu przetworzenia, z zawartością chemii spożywczej, barwników, sztucznych konserwantów.
Równoległą do diety, naturalną kuracją przeciwgrzybiczą i wygaszającą alergie mogą służyć nam niektóre ośrodki terapii informacją systemową. Rozważny i odpowiedzialny wybór takiej placówki należy do nas… Jak zawsze w podobnej sytuacji chodzi o to, by uzdrowić cały organizm, a nie zaleczyć widoczne, dokuczliwe schorzenie. Toteż zarówno miejsce, w którym śpimy, powietrze, jakim oddychamy jak i wyżłobione ścieżki reakcji emocjonalnych tworzą jakość naszego zdrowia.
Tak naprawdę czas Candidy to czas alergii, czas uzależnienia, czas totalnego zatrucia. Mówiąc Candidzie – ŻEGNAJ!
– zwykle mówimy więc to samo alergii, depresji, toksynie, infekcji. Nie możemy – na szczęście – rozstać się tylko z jednym problemem, gdyż nasza całość podlega harmonii lub dysharmonii. Toteż nie jest kwestią najważniejszą, czy Candida nastała najpierw, a alergia po kilku latach, czy też było odwrotnie. W świecie kwantowej informacji nie obowiązuje liniowa zależność przyczyn i skutków. Proces zachodzi jednocześnie na kilku sprzężonych płaszczyznach, a tylko uwidacznia się w czasie.
Ponieważ jednak w świecie czasu od czegoś trzeba zacząć, można ten dwuczęściowy tekst przeczytać jeszcze raz, a dzisiejszy deser zamienić na rzodkiewkę…
ELŻBIETA KOSIŃSKA