Dużym stworzeniom ukręciliśmy łeb, za to dziś te małe nie mają nad nami litości.
J. Jonas
Tę prawdziwą opowieść można zacząć tak…
W naszym wnętrzu bytują bilionowe istności sprzymierzone w dwie przeciwstawne siły – dobrą i złą. Ta zła poprzez jelita potrafi opanować i zniszczyć cały organizm… Choć bynajmniej nie ma przesady w takim określeniu destrukcyjnych możliwości patologicznej flory jelitowej, zostawmy sobie na deser styl godny mikrokosmicznego dreszczowca i przyjrzyjmy się faktom chłodnym, acz – niestety – osobiście zaangażowanym okiem. Po tych oględzinach realny, tradycyjny deser zostanie być może dla chronicznych niedowiarków albo… dla naszych nieprzyjaciół, o ile jeszcze takowych mamy…
Nader często zdarza się, że odczuwamy wiele drobnych lub bardziej zaawansowanych dolegliwości, na które zmiana diety na wegetariańską wpłynęła tylko częściowo. Szczególnie dotyczy to tzw. budyniowych wegetarianów, czyli osób, które poza uwolnieniem zwierząt z własnego jadłospisu nie zweryfikowały całej reszty swoich nawyków – nie tylko żywieniowych; ale nawet ci w pełni nawróceni na ekologię i zdrowie czują, że mogliby czuć się lepiej… W czym problem?
Najpierw o objawach
Z poniższej, długiej listy najczęściej tylko część dotyczy nas osobiście. A więc – biegunkowe lub zbyt twarde stolce, wzdęcia po posiłkach, gazy, odbijanie, obłożony język, metaliczny smak w ustach, zajady w kątach ust, krwawienie dziąseł, zapalenie czerwieni wargowej, uczucie suchości w ustach mimo obecności śliny. Bóle i burczenia w jamie brzusznej, mdłości, niestrawność, złe wchłanianie – a więc niedobory pokarmowe, świąd odbytu i jego okolic.
Powtarzające się, nie zdiagnozowane bóle gardła, migreny i inne bóle głowy, zawroty, szumy uszne, zaburzenia widzenia, pogarszanie się ostrości wzroku.
Objawy skórne: pokrzywka, pseudo łuszczyca, nawracające infekcje grzybicze skóry, trądzik, częste wypryski, kruche, przebarwione paznokcie.
Tzw. objawy kobiece: Zapalenie i świąd pochwy, upławy, zespół napięcia przedmiesiączkowego, zaburzenia rytmu owulacji, bezpłodność, przerost błony śluzowej macicy, torbiele, bóle w dole brzucha.
Nawracające, niebakteryjne zapalenia pęcherza i dróg moczowych, uczucie pieczenia w czasie oddawania moczu, kłopoty z prostatą.
Różnorakie alergie i nietolerancje pokarmowe, nadwrażliwość na substancje chemiczne, perfumy i dym tytoniowy, alergie wziewne i kontaktowe, czasem astma.
Obniżony poziom cukru we krwi z całym zespołem objawów towarzyszących.
Bóle mięśni, sztywność i opuchnięcie stawów, reumatyzm. Nieregularne lub przyśpieszone bicie serca.
Uogólnione problemy ze strony centralnego układu nerwowego: nadpobudliwość lub depresja, niepokój, uczucie wyczerpania, ciągłe zmęczenie, przewlekła irytacja, roztargnienie, brak koncentracji, zła pamięć, zaburzenia snu, elementy autyzmu, objawy chorób psychicznych.
Reakcje towarzyszące – niepohamowana potrzeba jedzenia słodyczy, picia alkoholu – szczególnie piwa lub wina, często nadmierny apetyt na drożdżowe pieczywo, pulchne, preparowane kaszki lub ziemniaki.
Na koniec „ciężka artyleria”: stwardnienie rozsiane, myasthenia gravis, rozległe grzybice, reumatoidalne zapalenie stawów, schizofrenia, choroba Crohna, wrzodziejące zapalenie jelita grubego, otwarte wrota dla AIDS.
Ta lista skutków nie jest kompletna ani zamknięta… Ich występowanie warunkują określone wyzwalacze i stymulatory. Jakie?
Oto następna wyliczanka
Antybiotyki o szerokim spektrum działania. Kortykosterydy – jako leki albo środki anaboliczne. Gestageny – stosowane przy kuracjach hormonalnych i w pigułce antykoncepcyjnej. Cytostatyki – hamujące wzrost komórek. Immunosuopresory – obniżające odporność organizmu w celu przyjęcia przeszczepu. Promienie rentgenowskie. Leki antyalergiczne i antyreumatyczne. Infekcje bakteryjne. Przewlekły stres. Zanieczyszczenie środowiska. Poza tym – a jednocześnie przede wszystkim – cukier oraz inne rafinowane produkty żywnościowe.
Czas przedstawić głównego, ukrytego sprawcę: oto Candida albicans, czyli bielnik biały, pospolity lokator naszych wnętrzności występujący często w otoczeniu licznej świty.
Przypuszczalnie około 90% naszych rodzimych lekarzy i 70% z krajów bardziej „zaawansowanych” spytałoby w tym momencie, czy aby nie demonizuję saprofitycznego drożdżaka, który z tła złożonego z licznych kolonii i szczepów drobnoustrojów bytujących w ludzkich jelitach bynajmniej się nie wyróżnia. W dodatku rutynowe badania laboratoryjne przeprowadzone na okoliczność zgłaszanych objawów z reguły powiększają liczną grupę nie zdiagnozowanych, tzw. trudnych pacjentów. (Czasem zdarza się, że dopiero anatomopatologiczne, mikroskopowe badanie tkanek w procedurze sekcyjnej wykazuje obecność sprężystych, długich nici – zmutowanej postaci drożdżaka Candida albicans…)
Takie pytanie i taki „image” Candidy jeszcze do niedawna byłyby w pełni zasadne, gdyby nie fakt zaistnienia w naszym środowisku stymulatorów i wyzwalaczy procesu jej przemiany i rozrostu. Przyjrzyjmy się jeszcze raz kompozycji czynników, dzięki którym Candida ma swoje, nie wiadomo jeszcze jak długie pięć minut. Zanosi się, że będzie ono trwać całe następne dziesięciolecia… Różne leki z antybiotykami na czele, niszcząc pożyteczną florę bakteryjną, „zapraszają” odporne drożdże do zasiedlenia ogołoconego terenu. Gestageny i kostykosterydy są surowcem dla ich przemiany materii. Rafinowana żywność z cukrem na czele to dla nich szczególny przysmak – rosną w siłę „jak na drożdżach”. Pozostałe czynniki towarzyszące rozwojowi współczesnej cywilizacji spełniają prace wykończeniowe przy tworzeniu tej nowoczesnej „architektury i urbanizacji” naszego wnętrza.
Dlaczego mowa o całym wnętrzu?
Rzecz w tym, że Candida jest dymorficzna. Jej dwupostaciowość, odkryta niedawno dzięki mikrografom elektronowym, polega na bytowaniu w formie pojedynczej komórki drożdżowej albo też strzępków grzybni zaopatrzonej w strzałkowate „korzenie”, rozsiewające po całym ciele zarodniki drożdży. Tę drugą postać Candida przybiera w korzystnych dla siebie – z racji działania wyzwalaczy – naszych warunkach wewnętrznych. Przy osłabionym układzie immunologicznym, do czego walnie przyczynia się działanie toksyn grzybowych, może skolonizować prawie każdy organ z mózgiem włącznie. (Krańcowym przykładem efektu działania zakażeń grzybiczych – nie tylko kandidiazy – jest AIDS, w którym wirus niszczący system odpornościowy otwiera drogę dla inwazji grzybów i drożdży).
Poznano już wiele gatunków Candidy, dwa z nich uważa się za szczególnie niebezpieczne. Ta druga to Candida parapsylosis. Każda z nich w procesie „zasiedlania” preferuje różne tkanki i narządy, czasem występują w duecie. Oprócz jelit – grubego i cienkiego – Candida występuje najczęściej na i w śluzówkach pęcherza i dróg moczowych oraz jamy ustnej i gardła. Panie dysponują dodatkową „przytulną wylęgarnią” w postaci pochwy, płeć męska miewa często nierozpoznane, grzybicze problemy z gruczołem prostaty. Rozwiązując problem kobiecych przypadłości, nie należy pomijać wpływów ugruntowanej dziś mody: ściśle przylegające elastyczne rajstopy, obcisła bielizna osobista, uniform zwany body, wierzchnia warstwa przeróżnych sztuczności tworzą razem specyficzny mikroklimat będący rajem dla przeróżnych odmian grzybów i drożdży. Do tego stanu dokłada się chemia higieniczno-kosmetyczna, nierzadko powodująca alergie i podrażnienia. Bardzo często kobieta wraca od lekarza z rozpoznaniem zakażenia gronkowcami lub paciorkowcami hemolitycznymi. O grzybicy ani słowa… a przecież badania nad podatnością infekcyjną wykazały, że zakażona grzybami śluzówka kobiecych narządów reaguje zapaleniem na najmniejszą ilość gronkowca, podczas gdy zdrowa śluzówka nie wykazuje zapalenia nawet po implantacji miliona zarodników…
Na początku lat siedemdziesiątych grzybice dolnych dróg rodnych występowały u ok. 10% kobiet. Dziś najbardziej ostrożne statystyki podają wartość 60%, są też prace mówiące o 80 – 90% żeńskiej populacji dotkniętych nawracającymi lub przewlekłymi kandidiazami. Podobno zgrzybiali starcy mogą śmiać się dzisiaj, patrząc na młode dziewczęta… Człowiekowi przychodzącemu na świat trudno uniknąć kontaktu z mieszkańcami dróg rodnych matki. Jego
grzybowa inicjacja
zachodzi najczęściej jeszcze przed pierwszym samodzielnym oddechem. Dzieci urodzone z cesarskiego cięcia bynajmniej nie unikają tego poczęstunku. Przedłużony (z powodu stanu zdrowia matki) pobyt w szpitalnych warunkach, bardzo sprzyjających rozwojowi kolonii różnych drobnoustrojów, najczęściej owocuje zakażeniem – i dodatkowo alergią na grzyby i drożdże. Niektórym z nas może przydarzyć się alergia na Candidę bez towarzyszącego grzybiczego zakażenia. W tej sytuacji nawet ta niewielka – ograniczona do „fizjologicznej” – ilość drożdżaków staje się przyczyną wielu zdrowotnych utrapień. Najczęściej jednak rozrost Candidy i reakcje alergiczne idą w parze. Nierzadko organizm obciążony ciągłą walką z patogenną florą zaczyna prowadzić ją nie wybiórczo ze wszystkimi komórkowcami o budowie podobnej do Candidy. Wskutek tych, tzw. krzyżowych reakcji układu immunologicznego, nie tylko bielnik biały, ale nawet poczciwe drożdże piekarskie stają się przyczyną dodatkowych objawów i schorzeń. O związkach grzybic z różnymi formami alergii i z nietolerancją pokarmową napiszę szerzej następnym razem.
Działalność Candidy nie ogranicza się tylko do miejsca jej pobytu. Poprzez toksyny, jakie wytwarza, uszkadza często układ odpornościowy oraz nerwowy, wpisując się w etiologię wielu chorób wymienionych na początku tego artykułu. Candida wpisuje się także w nasz metabolizm… W patologicznych (dla nas) warunkach wytwarza żeński hormon płciowy, 17-beta-estradiol, co daje fałszywą informację zintegrowanemu układowi hormonalnemu człowieka, wywołując zaburzenia rozwoju piersi u dziewcząt lub zaburzenia cyklu menstruacyjnego. U mężczyzn fakt ten może owocować ginekomastią – rozrostem tkanki gruczołowej sutka. Syndromem toksyn Candidy bywa często obecność cząstek alkoholu i aldehydów w trzustce – pomimo zaprzysięgłej abstynencji… Także procesy dotyczące odczuwania łaknienia – zachodzące w naszym mózgu – mogą być zakłócone przez wydzieliny drożdżaka, powodując w rezultacie nadmierną otyłość lub wychudzenie. Symbioza Candidy z bakteriami chorobotwórczymi – np. gronkowcem złocistym lub paciorkowcem ropnym – owocuje dezorganizacją układu odpornościowego, co wyraża się występowaniem zapaleń, angin oraz alergii.
Wybór natury czy nasza ingerencja?
Szczerze przyznając, w dniu dzisiejszym trudno nam sobie wyobrazić, na czym polega działanie grzybów, a zwłaszcza ich toksyn. W tej dziedzinie medycyna dopiero raczkuje. Między człowiekiem współczesnym a organizmami grzybowymi doszło do rozdźwięku… Do niedawna nie stanowiły problemu dla zdrowych organów, ponieważ atakowanie istot żywych nie jest ich naturalnym przeznaczeniem. W naturze rozkładają one martwą substancję organiczną na elementy podstawowe, wprowadzając je na powrót do obiegu przyrody.
Czy Candida „od zawsze” bytowała w organizmie człowieka? Pozostając otwartym, pytanie to stwarza pole do dociekań i filozoficznych domysłów. Moje własne spostrzeżenie dotyczy podobieństwa tego zagadnienia do prawidłowości występowania bakterii gnilnych w jelicie grubym człowieka. Do niedawna sądzono, że jako część naturalnej flory bakteryjnej występują one u wszystkich ludzi. Obecnie – po zbadaniu wielu społeczności wegańskich – wiadomo o tym coś więcej… Medycyna dopiero od 150 lat uważa grzybicę za chorobę, Zaczęła od odkrycia w płucach pleśni z rodzaju Aspergillus. Obecnie pojęcie grzybicy w odniesieniu do Candidy zarezerwowane jest dla stwierdzonych przypadków „masowego rozrostu”. Granica pomiędzy tzw. normą, a patologią jest umowna – wyznacza ją obraz naszego samopoczucia. Statystyki podają, że ok. 30% ludzi zamieszkujących kraje dobrobytu cierpi na wielorakie schorzenia spowodowane kandydozą. A jaki procent jeszcze wyraźnie nie schorzał lub na razie nie cierpi dotkliwie?
Myślę, że bardziej niż to pytanie trawi nas inne: Co robić, aby nie cierpieć? – a jeszcze częściej – co robić, aby dłużej nie cierpieć z powodu Candidy? Profilaktyka, jak zwykle, jest o wiele prostsza i tańsza od leczenia, choć nie zawsze bywa konsekwentna… Wszystkich czytelników, a zwłaszcza „budyniowych wegetarianów” zapraszam do ponownej lektury listy stymulatorów i wyzwalaczy…
Czy naprawdę zawsze słusznie sięgaliśmy po lek z arsenału antybiotyków lub kortykosterydów? – a może w sytuacji nawracających infekcji górnych dróg oddechowych, problemów laryngologicznych lub reumatycznych zdrowiej i skuteczniej będzie, jeżeli odkryjemy i wyeliminujemy nasze osobiste alergeny pokarmowe, zapomnimy o cukrze i przemysłowej żywności… Czy pigułka antykoncepcyjna lub kuracja hormonalna po czterdziestce jest właściwą receptą na wolność i młodość kobiety? Owszem, Candida pozostanie na niej wiecznie młoda… Czy wszystkie niskoprocentowe, sfermentowane napoje tak naprawdę smakują nam, czy może rządzi już nami taka drobniutka, jednokomórkowa potrzeba?..
Gdy stwierdzamy, że Candida panoszy się w naszym ciele, czujemy silną potrzebę szybkiego pozbycia się tej lokatorki – niemal za każdą cenę… Zastosowanie współczesnych, antybiotycznych lub chemicznych środków przeciwgrzybiczych można w tej sytuacji porównać do odcinania czubka góry lodowej, której podstawą są wspomniane przyczyny. Poza tym fundujemy sobie kolejne komplikacje – nie tylko z powodu ubocznych skutków działania tych „leków”, ale także ze względu na możliwe przeciążenie naszych organów chłonnych i wydalniczych produktami nagłego rozpadu Candidy. Czasem dokłada się do tego szok metaboliczny – nie mniejszy niż po nagłym odstawieniu organicznych używek. Proponuję więc powolne, spokojne i dokładne, a przy tym zdrowe rozstanie – nie znaczy to, że łatwe… O szczegółach pożegnania z Candidą – następnym razem.
PS.: Na zakończenie – czy też raczej początek – porada, która wiele osób może zaskoczyć. Czekając na naturalne recepty przeciwgrzybicze, można zająć się swoim uzębieniem. Jeżeli tylko kogoś na to stać, bardzo sobie pomoże, usuwając plomby amalgamatowe, szczególnie z zębów 4 i 5 górnych oraz 6 i 7 dolnych, a także z zębów mądrości. Jedną plombę wymieniamy raz na czternaście dni – nie częściej. Niestety – z porady tej nie wolno korzystać kobietom ciężarnym.
Artykuł ukazał się w 33 n-rze mies. „Wegetariański Świat”
ELŻBIETA KOSIŃSKA